WTF czyli Warsaw Tea Festival – pierwszy warszawski festiwal herbaciany

Pierwszy warszawski festiwal herbaciany jest już za nami!!! Bardzo się cieszę, że mogłem doświadczać go w takiej roli jaką miałem. Czyli byłem zapisany na trzy warsztaty (((do trzech razy sztuka))) – nie za dużo nie za mało, tak by mieć chwilę też porozmawiać z herbaciarzami z różnych miast i krajów. Chcę tu podkreślić, że moja perspektywa właśnie jest ograniczona i lubię oraz cenię te ograniczenia. Wprowadzam je specjalnie, by siebie chronić przed nadmiarem. Nadmiarem wrażeń, nadmiarem rzeczy, tak tak nadmiarem herbaty też, bo nadmiar szkodzi i jeśli tak bliżej mu się przyjrzeć jest niepotrzebny.

Chciało by się być wszędzie, najchętniej z każdym się poznać, pogadać, mieć na wszystko czas, być na wszystkich warsztatach, kupić dużo herbat i ceramiki ale nawet kupienia chabu z lnu (takiego herbacianego obrusiku) sobie odmówiłem, choć mi się bardzo podobało i nie było drogie wg moich standardów. Teraz zostaje mi się cieszyć tym, że ktoś inny się cieszy tym chabu. Cieszę się, że to nie ja. Nie ja zorganizowałem festiwal, nie ja poprowadziłem warsztaty, nie ja miałem stoisko, nie ja byłem w centrum uwagi. Byłem w zasadzie bezużyteczny, jak pień krzywego drzewa. Dzięki czemu zyskałem sporo.

Sporo radości, że tak świetnie poszło ekipie organizatorów. Mega wdzięczność dla prelegentów za dzielenie się wiedzą i herbatami. W ogóle niczego mi nie brakowało. Chyba nawet czasu było w sam raz. Nigdzie się nie śpieszyłem. Nie miałem nic innego do robienia niż po prostu być tam, gdzie miałem być. Być może brakowało mi przestrzeni przy stoiskach z herbatą co powodowało, że nie chciało mi się wciskać w tłum. Ale na tym polega sukces przedsięwzięcia takiego jak festiwal, że jest tłum. I że ludzie mogą skorzystać. A ja nie muszę. Uczę się, że niczego nie muszę. Na wszystko jest swój czas i swoje miejsce. Jeśli nie teraz to kiedy indziej, jeśli nie tu to w innej przestrzeni.

Skoro mówimy już o przestrzeni, to fajnie, że pierwszy festiwal herbaciany Warsaw Tea Festival odbył się w tym miejscu – w Galerii Duszy. Zieleń ogrodu była magiczna i robiła robotę. Szum wodospadu. Czajniczki w strumyczku. Obrazy na ścianach. Lustra przy stoiskach mnożyły radość odwiedzających i podkreślały obfitość oferty herbat i ceramiki a za razem poszerzały perspektywę. „Byłam po drugiej stronie lustra” – jest taka piękna pozycja wśród książek znanych osobom, które siedzą w tematyce zdrowia psychicznego. Opowiada o osobie doświadczającej doznań psychotycznych.

Dziś byłem po tej stronie lustra, bardzo uziemiony i ze spokojem duszy w Galerii Duszy. Ten spokój w świadomości wyborów wzmacniała na początku obecność znanych mi osób oraz życzliwość organizatorów. Następnie profesjonalizm, gracja ruchów i mistrzostwo sztuki parzenia herbaty w wykonaniu Agaty Chyla (projekt herbaciarium) podczas wykładu Bashu Chadao.

Kolejną cegiełkę do harmonii dołożył wykład o darjeelingach w wydaniu Anny Kozłowskiej (projekt bio_psycho_tea) – pięknie umocnił mnie w tym jak ważne są świadome wybory i podkreślił, że czasem warto pójść w jakość a nie w ilość nakłonił do słuchania własnego serca w tym co robimy.

Ostatecznie sprowadziły mnie na ziemię dźwięki mis i skalny oolong w duecie łączone przez ambitne ręce i serce Moniki Orowieckiej (projekt chayiasana) – osoby która mocno stąpa po drodze herbaty.

Zwieńczeniem dnia było wieczorowe spotkanie uczestników festiwalu nad Wisłą. Toczyły się tu dalsze rozmowy, którymi nie szło się nasycić, ilość herbat zaparzonych też umykała mojej uwadze. Przyjemnie było patrzeć jak ludzie ze sobą się integrują. Nawet my (Katia, Anton i ja) zza wschodniej granicy fajnie się wlewamy w polską rzeczywistość herbacianą. Katia (projekt bee_tea_story) świetnie się odnajduje w parzeniu herbat wszędzie, każdych herbat oraz dla każdego audytorium – herbata u niej leje się strumieniami. No i Anton projekt tea.zirnytsia dzieli się herbatami, które w zasadzie są dla niego jak jego dzieci, a w pojawienie się każdej z nich na rynku włożył sporo serduCHA i pracy.

Jako że byłem tylko obserwatorem i uczestnikiem Warsaw Tea Festival chciałem podzielić się zdjęciami, które są skrawkiem tego co się działo na festiwalu. Z pewnością pełniejszy obraz będzie można zobaczyć na filmach robionych przez Mateusza oraz zdjęciach robionych przez Julitę (((warto śledzić sociale festiwalu Warsaw Tea Festival))). Bardzo doceniam profesjonalizm tych osób w rejestrowaniu wyjątkowych chwil i budowaniu narracji oraz przekazywaniu emocji towarzyszących wydarzeniom.

I zupełnie już na koniec ale chyba najważniejsze – podziękowania dla Małgosi i Adama (Herbaty Czas), Karoliny (ita_music), Łukasza i Kamili (Łyk ciszy), Marleny, Andrzeja bez was tego wszystkiego by nie było, a trochę wiem ile pracy za tym stoi. CHApo Ba. WTF – WARSAW TEA FESTIVAL Was Truly Fantastic!!!

ps. No i miło, że komuś się chciało kupić moją książkę Rymowane historie herbaciane oraz miniatury (((dzięki temu że Herbaty Czas ma ją w sprzedaży!!!))) oraz nawet ten ktoś mnie szukał by zdobyć autograf ale się nie udało. Jakby co jestem w Warszawie i wiecie, gdzie mnie szukać ;) Książki też wysyłam z autografem i bez, jak kto woli.

pps. Nadchodzi mój nowy projekt literacki związany z herbatą, stay tuned! Jest już w fazie końcowej!

ppps. Zostałem zaproszony na Zaparzaj jako prelegent i wpisałem to w swój kalendarz, ponieważ temat przewodni tegorocznego festiwalu poznańskiego jest bardzo ważny, więc nie może mnie zabraknąć.